Dawno mnie tutaj nie było ale to w wyniku awarii statkowego internetu.
Postaliśmy parę 4 albo 5 dni na kotwicy pod Panamą i już zaczynała nas nuda zjadać aż wreszcie wywołali nas na radiu około 2230 i powiedzieli, że o 0330 wchodzimy w kanał. Znowu wszyscy oglądali krokodyle, ja nie! W sumie w Polsce gdzieś na trasie (nie pamiętam gdzie) jest restauracja z krokodylem gdzie za małolata jak gdzieś jechaliśmy na południe kraju zawsze się zatrzymywaliśmy bo dzieciarnia chciała zobaczyć krokodyla.
Dobra ale to nie blog o krokodylach tylko o podróżowaniu.
Niestety nie uda mi się zaliczyć podróży dookoła Świata. Szkoda. Ale co zrobić?
Aktualny kurs? Prosto na Kubę. Będziemy brali prawdopodobnie naftę w 2 portach. Santaiago De Cuba i Habana/Hawana. W tym pierwszym tylko 5 tysięcy ton co jest jak przysłowiowa kropla w oceanie wiec powinniśmy szybko się uwinąć i lecieć na stolice gdzie weźmiemy pozostałe 35 000 t co dobrze rokuje na możliwości zwiedzania ;).
Życie towarzyskie na statku zamarło po ostatniej wymianie załogi. Nie ma z kim grać w chłopki, w weekendy nie ma oglądania filmów w day roomie wszyscy pozamykani w kabinach i finito.
W sumie nic ciekawego nie działo się przez te ostatnie dni. Robota ta sama, wałek, farba i malowanie.
Mam nadzieje, że w następny wpis będzie urozmaicony bogatymi opisami tego co uda mi się zobaczyć na Kubie ;).