Geoblog.pl    Bolek    Podróże    Tankier    Palmy, kwiatki i kokosy
Zwiń mapę
2014
07
lip

Palmy, kwiatki i kokosy

 
Indonezja
Indonezja, Dumai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17405 km
 
Wreszcie udało nam się dotrzeć do ostatniego portu po 2 zbiorniki oleju palmowego. Zapytacie pewnie dla czego nie mogliśmy tych dwóch zbiorników wziąć w Batam? Dobre pytanie! A odpowiedz jeszcze bardziej banalna!



Nie mam zielonego pojęcia :). Możliwe, że nie mieli więcej albo te dwa zbiorniki są dla innego charterującego który akurat tam ładunek zamówił.

Aby dostać się do Dumaju drogą morską trzeba podróżować z pilotem 5h! Płycizny, wąskie przejście, trochę statków. Było ciekawie. Jak wpadliśmy do portu to na lajcie już. Podłączyliśmy jeden wąż do odpowiedniej linii. Oględziny czy nigdzie nie cieknie i tylko pilnowanie cum żeby były naprężone (tabela pływów i patrzenie kiedy jest przypływ i kiedy odpływ) i tak naprawdę to tyle jeśli chodzi o pilnowanie załadunku. Na kei pracownicy spawali jakieś metalowe ramy i przykręcali do nich ramy, pewnie elementy zadaszenia tego terminala który dosyć średnio się prezentował. Niestety zdjęć w porcie nie można robić. Na miasto wyszliśmy z 3/O. Według tego co czytałem na Internecie na temat Dumaju dowiedziałem się, że jest to nowoczesne miasto budowane w latach 70-80. Fakt, że do centrum mieliśmy ponad godzinę drogi świadczył chyba, że byliśmy na przedmieściach... Jedna betonowa droga ciągnąca się w nieskończoność i wąskie piaszczyste uliczki prowadzące w głąb "dziczy". Naprawdę fajnie było. Mimo, że tak naprawdę wyglądało to naprawdę biednie-rozpadające się drewniane domki (w których wisi plazma 50"), sklepy z lokalnymi "rarytasami" i stoiska z rybami, krewetkami po których latał stada much. Bardzo swojsko ;)

Prawie 2,5h pospacerowaliśmy z 3/O i powiem wam, że to miejsce miało swój jakiś taki urok. Palemka, krzaczek, kokos, kwiatek i słońce które strasznie grzało. Poszliśmy w "prawo" po wyjściu z portu który wyglądał prawie jak wymarłe miasteczko po którym walało się mnóstwo gruzu i nic więcej, może z jedną osobę spotkaliśmy która spała na betonie i miała pod głową butelkę. Po wyjściu z portu rzuciła się nam w oczy świątynia jednak robienie zdjęć zostało mi szybko wyperswadowane przez 3/O który powiedział, że lepiej będzie jak zdjęcia sobie odpuszczę bo może się to komuś nie spodobać. No trudno szliśmy dalej by po około godzinie odnaleźć sklep zaopatrzony w zimną CocaCole! YEAH! Tyle wygrać! Potem skręciliśmy w jakaś piaszczystą odnogę i postanowiliśmy sprawdzić gdzie nas zaprowadzi. Napotkaliśmy sporo domków z gęsiami i kurami które wyglądały jakby miały szczudła, brudny strumyk i drogę w lewo... Teraz pytanie czy zaprowadzi ona nas do portu czy będzie ślepa.....

-To co? Idziemy?-zapytał mnie się 3/O
-Dawaj, najwyżej się będziemy cofać.
Chwila milczenia.
-No to idziemy.
No i poszli żądni przygód! (poniosło mnie chyba z twórczością literacką ale co tam)

Super było! Domek, dwa nagle las i nic wiecej zero cywylizacji tylko droga z piasku i palmy w koło. No i po jakiś 20 min pojawił się pierwszy domek i ulica którą doszliśmy do głównej i okazało się, że zaraz port. Naprawdę super wycieczka.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 78 wpisów78 10 komentarzy10 75 zdjęć75 1 plik multimedialny1
 
Moje podróże
16.12.2015 - 30.12.2015
 
 
20.05.2014 - 30.10.2014