Na wstępnie od razu powiem, że ruszać się na popołudniówkę bez znajomości hiszpańskiego to jak wpuścić niewidomego do klubu go go żeby sobie popatrzył... Wrócę ze statku idę na kurs hiszpańskiego bo tutaj po angielsku to nikt nie rozmawia. Chyba, że się spotka jakiegoś Amerykanina który otworzył knajpkę nad plażą i to tyle.
A nie przepraszam, jeszcze "przewodnicy" których możesz sobie wziąć na bramie portowej mówią łamanym angielskim.
Ogólnie stoimy na kotwicy jakieś 2,5Nm od lądu. Wyładunek przeprowadzamy w systemie STS i póki co był tylko jeden statek który zabrał od nas "wiadro paliwa" i tyle. Jak będziemy w takim tępię się rozładowywać to zostaniemy tutaj miesiąc albo lepiej, a to dobrze nie wróży mojemu portfelowi. Z drugiej strony zastanawiam się jak to jest możliwe, że komuś opłaca się kupić benzynę w europie i sprzedawać ją tutaj? Tutaj chyba sprzedają na stacjach benzynowych w galonach (3,8l jak się nie mylę). 1 galon kosztuje 1.05$ -_-. Złotówka za litr .... Też tak chce w Polsce....Dobra dobra koniec z marzeniami wracamy do szarej rzeczywistości.
Na ląd można zejść Taxi Boat'em 5$ w jedną stronę od osoby, żeby w ogóle zamówić łódkę to trzeba 3 osoby mieć. Na początku szło się do kapitana żeby zadzwonił do agenta po łódkę, a po pierwszym razie zobaczyliśmy, że chłopaki mają normalnie radio na burcie to tylko na radiu wołamy 5 min jest przy burcie i dzida na miasto. Ogólnie z La Libertad jedzie się do Salinas. Plaża, restauracje, zimne piwko i podróby wszystkich firm okularów 20$ za sztukę można się wytargować do 10$ za dwie sztuki, a myślę że oni kupują je za dolara wiec i tak przebitkę mają :) Piwko 2,5$ za duże wiec tragedii nie ma ale w niektórych miejscach płaci się 2,5$ za małe wiec słabo. Ogólnie to 3 pasmowa jednokierunkowa ulica, po prawej la playa, a po lewej restauracje i sklepiki. Wygląda to tylko trochę lepiej niż w Batam czy Dumaju hahahaha. Ogólnie mi się podobało tutaj. Szkoda, że nie ma z kim pozwiedzać bo chłopaki tylko na piwo i na plaże śmigają, gdybyśmy stali w porcie to sam bym chodził i się plątał po mieście, a tak to lipa. W sumie przyjechałem tutaj do roboty, a nie na zwiedzanie hahaha.
Jak się idzie przy plaży to momentalnie oblegają Ciebie ludzie z okularami, jakimiś wisiorkami, bransoletkami, zegarkami (musiałem sobie do roboty kupić zegarek, z 25$ zjechałem na 5$), propozycjami zobaczenia wielorybów, są również skutery wodne, kajaki, rowerki wodne. Dużo tutaj białych ludzi. Byliśmy u Holendra na jakimś rodzaju banana który był smażony na głębokim oleju jak frytki, super sprawa z sosem salsa! Polecam!
Podobało mi się i mógłbym tam zostać na trochę dłużej. Ostatnio czytałem ciekawy artykuł w Angorze na temat Ekwadoru który lekko zrujnował moje wyobrażenie Ekwadoru ale zostało podreperowane po przyjeździe tutaj. Może tam opisali "wieś", a nie miasto.
Z ciekawostek powiem, że tutaj ziemniaki są drogie jak cholera. Taniej pomarańcze czy banana kupić :)
Szczerze? Myślę, że po którymś z kontraktów oficerskich przyjadę sobie tutaj na parę dni albo kilka tygodni? Może nie koniecznie do La Libertad-Salinas. 3/O mówił, że Guayaquil jest super miejscem.... Może w przyszłości to sprawdzę ;)
Dzisiaj okropnie internet chodzi ale postaram się jakieś zdjęcia wrzucić.