Z kumplami z uczelni zawsze śmialiśmy się, że na równiku pewnie jakaś czerwona kreska jest na morzu albo bramka i trzeba podnieść szlaban żeby przepłynać na południe. Ale wszystkie takie "dziwne" pomysły poszły w piach jak pierwszy z nas zakomunikował reszcie, że NIESTETY takich bajerów nie ma (ale chodzą pogłoski, że woda w zlewie spływając kręci się w drugą stronę!). Troche podłamany tym faktem wychodze z kabiny po przerwie aby rozpocząć ostatnie 1,5h pracy (około 1030 czasu lokalnego) i 3/O się drze na radiu "Za jakies 5 min będziemy równik przekraczać!". Pomyślałem sobie "Fajnie, tylko co z tego skoro nie ma żadnego oznaczenia na tym równiku?".
Przebrałem się w kombinezon wychodze na pokład patrze bojka się buja na falach. Na radiu szybko wołam 3/O
-"Co mi nie mówisz, że to już równik?!"
-"Bo mamy jeszcze jakies 20s do równika"
-"Jak 20s jak ja już bojkę minąłem?"
Pośmiali my się trochę i było trzeba do roboty wracać. Wałki i hoboki z farbą czekały już na mnie :D
Pierwsze 1,5h na półkuli południowej mineło mi z farbą na rękach i wałkiem w ręku ;).