Szczerze powiem, że ten cyklon ładnie daje się we znaki...
Jak wróciłem przed wczoraj z wachty to moja kabina urządziła sobie niezłą imprezę pod moją nieobecność.... Wszystko było na glebie, szafki i szuflady pootwierane kompletny bajzel. Flaki może mnie nie męczą ale pierwszą noc mam zaliczoną do nieprzespanych. Ciągłe turlanie się po materacu jest strasznie irytujące. Wczoraj przerzuciłem się na wąską kanapę którą mam w kabinie(stoi w poprzek statku więc nie turlam się na niej) jednak jest trochę za wąska i średnio wygodnie się śpi ale da rade zmrużyć oko.
Na promie miałem do czynienia z Bałtyckim Sztormem jednak tam kołysało nas wzdłuż i był lajcik, a tutaj buja nas na boki co jest bardziej męczące moim zdaniem no i prom miał stabilizatory co znacznie tłumiło bujanie, a my jesteśmy tylko pod balastem, wiec zanurzenie o wiele mniejsze niż gdybyśmy mieli ładunek (nie chce teraz wymyślać ale jakieś 3-4m mniejsze zanurzenia mamy).
Jesteśmy w drodze do Singapuru ale z doświadczenia (ledwo 23 dniowego) wiem, że wszystko się może jeszcze zmienić. Więc dopóki nie będziemy czekali na pilota to nic nie jest pewne.
Dzisiejsza wachta spokojna, momentami myślałem, że bujanie się skończyło, a po 20 minutach dowalało tak, że mapa z dziennikiem na mostku latały sobie.
Mimo dużego zachmurzenia podziwiać można super pełnie księżyca oraz udało mi się wypatrzeć z dwie spadające gwiazdy wiec sympatycznie ;)